Las bambusowy Sagano w Arashiyama (w tłumaczeniu na polski „Góra burz”) to było obowiązkowy punkt naszej wyprawy do Kioto.
Dojazd jest dość prosty autobusami lub pociągiem z dworca JR Kyoto (cena biletu 240 JPY). My wybrałyśmy tą druga opcję i po 15 minutach jazdy dotarłyśmy na miejsce. Niestety ze stacji końcowej JR Saga Arashiyama, mapa poprowadziła nas w złym kierunku i dodatkowo przeszłyśmy 1,5 km w po tej dzielnicy Kioto.
Aby nie tracić czasu na powrót, skorzystałyśmy z autobusu miejskiego i podjechałyśmy pod samo wejście do lasu.
Tu po raz pierwszy zobaczyłyśmy wielonarodowy tłumy turystów. Do tej pory (przebywałyśmy w Japonii już od 8 dni) tak wiele osób widziałyśmy tylko na stacjach metra. Setki, jeśli nie tysiące turystów z całego świata, kierowało się w tym samym kierunku co my, do Lasu Sagano.
Zdjęcie lasu Sagano jest drugim, po Złotej Świątyni, najczęściej wyświetlanym obrazem dla hasła Kioto. Nie dziwi więc, że pierwsze kroki zrobiłyśmy w towarzystwie wielojęzykowego tłumu.
Pierwsze wrażenie nie było sympatyczne, trudno było cokolwiek zobaczyć wśród takiej masy ludzi, postanowiłyśmy poprawić sobie humor kupując lody o smaku zielonej herbaty, a dokładniej mix 4 smaków. Lubię lody w zasadzie w każdej postaci. ale takiego paskudztwa jeszcze nie jadłam. One były GORZKIE !!! Żeby lody nie były słodkie? Takie rzeczy tylko w Japonii. Choć, mijające nas grupy japońskich dzieci, zjadały ten przysmak z zadowolonymi minami.
Z każdym krokiem zagłębiałyśmy się w las, maszerując ścieżką, którą można po lesie spacerować. Po drodze minęłyśmy świątynie buddyjską, a następnie mały cmentarz. Z czasem ludzi było coraz mniej, więcej osób przystawało być uchwycić choć jeden moment gdy na zdjęciu nie będzie turystów, tylko las.
Samo otoczenie jest bardzo ciekawe. Wysokie na kilkanaście metrów, niemal idealnie pionowe bambusy kierują się ku słońcu. Jest ich na tyle dużo, że promienie przebijają się pomiędzy delikatnymi gałązkami, tworząc niepowtarzalną aurę tajemniczości. Soczysta zieleń lasu wydaje się nierealna i ten kojący szum liści (oczywiście gdy nie ma wokół Ciebie tłumu turystów).
W końcu i nam udało się złapać taką chwile, gdy na ścieżce byłyśmy tylko my i mogłyśmy w końcu zrobić sesję zdjęciową.
Spacer przez Sagano zajmuje ok. 20 minut, wychodząc z lasu skierowałyśmy się w lewo w kierunku wzgórz Arashiyama. Powoli wspinając się pośród drzew doszłyśmy do punktów widokowych skąd rozpościerał się widok na rzekę Katsura. W górę rzeki kursują statki, z pokładu których można podziwiać okoliczne wzgórza, porośnięte gęstym lasem.
Schodząc w dół do miasteczka, minęłyśmy jedna z licznych na wzgórzach świątyń. Zejście jest dość strome i śliskie.
Powoli doszłyśmy do rzeki i tu znów otoczył nas tłum turystów. Wszyscy kierowali się do drugiej największej atrakcji Arashiyamy – mostu Togetsu-kyo. Most o długości 155 metrów został wybudowany ponad tysiąc lat temu i był jednym z najważniejszych szlaków komunikacyjnych dawnej stolicy Japonii. Przewożono nim towary dla mieszkańców Kioto. Jego nazwa oznacz „most po którym przechadza się księżyc” , została nadana prze jednego z cesarzy. Jego drewniana konstrukcja, a także zabezpieczenia w korycie rzeki (stopnie wodne, zwężenia) robią wrażenie nawet współcześni
Przechodząc na drugą stronę rzeki i kierując się pod górę można dotrzeć do Iwatayama Mankey Park, po wejściu na szczyt (wstęp 600 JPY) możemy spotkać się z żyjącymi na wzgórzu makakami japońskimi. Przed wejściem na szczyt warto zakupić smakołyki (banany i gruszki) gdyż na szczycie znajduje się specjalna klatka dla ludzi, by mogli karmić małpki. To chyba jedyne miejsce na świecie, gdzie ludzi przybywają w klatkach, a małpy biegają wolno.
Niestety na szybko upływający czas sprawił, że musiałyśmy zrezygnować ze spotkania z makatkami i powoli przemieszczając się ulicą Saga-Toriimoto, pełną sklepów i restauracji udałyśmy się w drogę powrotną na dworzec, by wrócić do Kioto.