Japonia, kraina kwitnących wiśni. - Życie to podróż - Iwona Hasiec

Japonia, kraina kwitnących wiśni.

Garachico
Garachico, miasto pochłonięte przez wulkan Teide
22 kwietnia 2018
Odpoczynek umysłu. Korzyści dla Ciebie i firmy
23 kwietnia 2018
Świątynia w Kioto Złoty Pawilon

Świątynia w Kioto

Japonia, kraina kwitnących wiśni.

Jak jedno zdanie może zmienić wszystko.

Japonia jawi nam się jako całkowicie obcy kraj, pod każdym względem, zaczynając od języka, kultury i wierzeń, a kończąc na ludziach, ich podejściu do życia i pracy.

Moim marzeniem od wielu, wielu lat było zobaczyć tą egzotykę, poczuć klimat wysp, może nawet przeżyć jakieś małe trzęsienie ziemi. Przez lata marzenie wydawało się całkowicie nierealne, z kilku powodów:

  • Finansowo, wycieczki organizowane przez polskie biura turystyczne to całkowity koszt ok. 20 tysięcy zł za dwa tygodnie. Zorganizować samej ? Wszędzie czytałam, że Japonia jest bardzo drogim krajem.
  • Językowo, moja znajomość języka angielskiego wydawała mi się niewystarczająca jak na tak odległe wyjazdy.
  • Brak chętnych na taką wyprawę wśród moich bliskich.
  • Przerażałam mnie myśl, jak ja to wszystko ogarnę i czy zwyczajnie dam sobie radę.

Czytałam różne blogi podróżnicze, relacje na fanpage i temat Japonii ciągle powracał. Pewnego dnia trafiłam na www.spakowanawalizka.pl.  Autor Piotr Jendruś w bardzo przystępny sposób opowiadał o swoich podróżach po tym kraju, okazało się, że Japonia wcale nie jest taka droga, jeśli odpowiednio wcześniej wszystko sobie zaplanujemy. Jest to bezpieczny kraj, bardzo dobrze skomunikowany, z ogromną bazą  informacyjną dla turystów. I najważniejsze zdanie które wówczas zmieniło wszystko, zapamiętałam je tak: „boisz się lecieć do Japonii, bo nie znasz angielskiego, nic się nie martw, oni też nie znają” .

Czy uwierzysz, że jedno zdanie może zmienić nasze życie?

Tak właśnie się stało, w tym momencie podjęłam decyzję JADĘ.

Był październik, postanowiłam dać sobie pól roku na organizacje i termin wyjazdu ustaliłam na maj. Kilkakrotnie rozmawiałam z Piotrem przez massengera, udzielił mi wielu cennych porad, w tym miejscu ogromne podziękowania dla Piotra. Zapowiedziałam wszystkim, że w maju jadę do Japonii. Niektórzy patrzyli na mnie jak na kosmitę, inni otwarcie wypowiadali swoje wątpliwości, ale już nic nie mogło mnie powstrzymać. Decyzja zapadła.

Zrobiłam to co robię zawsze, gdy muszę podjąć duże wyzwanie, zrobiłam plan. Podświadomie wykorzystałam japońską metodę Keizen (metoda małych kroków) do opracowania całej „strategii wyjazdu”.

  1. Znaleźć towarzyszki podróży, tak uznałam, ze chcę odbyć tą wyprawę w babskim gronie. Okazało się to najłatwiejszym zadaniem. Zamieściłam wpis na moim facebooku i po kilku dniach trzy moje koleżanki zdecydowały się do mnie dołączyć.
  2. Ustalić chcemy zobaczyć. Ten proces trwał długo i ciągle pojawiały się nowe „musimy to zobaczyć”. Przez pierwsze dwa miesiące spisywałam wszystkie ciekawe miejsca, czytała co się dało o Japonii. W styczniu dokonałyśmy selekcji i zdecydowałyśmy się, że lecimy do okręgu Kansai, czyli najstarszej części tego kraju, na dwa tygodnie.
  3. Kupić bilety lotnicze. Wiedząc, że lecimy w jeden konkretny rejon, wybrałyśmy lot do Osaki, by nie tracić czasu na dodatkowe dojazdy. Zdecydowałyśmy się na linie Finnair, lot z Warszawy do Helsinek, po dwóch godzinach odlot do Osaki na lotnisko Kansai. Lot trwał 8,5 godziny, i po zmianie kilku stref czasowych na miejscu byłyśmy o godzinie 9 rano. Powrót w taki sam sposób. Bilety na maj kupiłyśmy w połowie stycznia i kosztowały ok. 2 200zł od osoby w obie strony.
  4. Określić plan pobytu. Wybrałyśmy teoretycznie niewielki obszar kraju, jednak ilość atrakcyjnych dla nas miejsc był bardzo duży, musiałyśmy dokonać selekcji i ostatecznie zdecydowałyśmy się na odwiedzenie miast: Osaka, Kioto, Nara, Kobe, Uji, Himeji, Kii Katsuura, oraz półwysep Wakayama. Z wielu miejsc musiałyśmy zrezygnować by nie zmienić naszej podróży w „odhaczanie z listy”. Z uwagi na utrudniony dojazd zrezygnowałyśmy z Koyasan i Iso.
  5. Wybrać hotele. Zdecydowałyśmy się, że naszą bazą wypadową będzie Osaka. Logistycznie było to idealne miejsce. W hotelu Humour Resort New Oriental miałyśmy możliwość pozostawienia bagażu głównego i jedynie z małymi plecakami udać się w dalsze rejony. Na Półwysep Wakayama dojechałyśmy pociągiem po 3 godzinnej podróży, tam w miejscowości Kii Katsuura spędziłyśmy jeden nocleg w hotelu Pals Inn Katsuura, tuż przy plaży, z widokiem na Ocean Spokojny. Wyjazd do Kioto był nieco dłuższy, dwie doby w hotelu Urbain Kyoto Kiyomizugojo w dzielnicy gejsz.
  6. Kupić bilety kolejowe. W Japonii bilety kolejowe są dość drogie, lecz dla turystów państwowe linie JR stworzyły możliwość zakupu Japan Rail Pass, wielodniowych biletów na różne obszary kraju. Obejmuje on niemal wszystkie pociągi w tym superszybkie Shinkansen. Koszt 7-dniowego biletu na cały kraj to około 900 zł  Tu zamówisz JRPass . My wybrałyśmy bilet 5-dniowy tylko na obszarze Kansai za około 350 złotych Tu zamówisz JRPass West . To co najważniejsze to fakt, że bilet taki musimy kupić będąc jeszcze w Polsce na podanej stronie. Odbiera się go listownie w kraju lub na miejscu na lotnisku.
  7. Dostosować plan przejazdów do terminu ważności JRPass. Bilet uruchomiłyśmy już na lotnisku i wykorzystałyśmy na trasie do centrum Osaki, przejazd Shinkansenem do Himeji, wyjazd na Półwysep Wakayama oraz do Nary. Koszt zakupu karty to równowartość przyjazdu superszybkim pociągiem do Himeji w jedna stronę J
  8. Wybrać atrakcje w każdym miejscu. Określenie co chcemy zobaczyć i gdzie to się znajduje. To pomocna była aplikacja „moja mapa Google”, pozwala ona zaznaczyć wszystkie miejsca i pokazuje ich położenie względem siebie. Szczególnie ważne było to w Kioto, gdzie miałyśmy dużo miejsc do zwiedzenia, a odległości były dość znaczne.
  9. Obowiązkowe zakupy przed wyjazdem (krówki i żubrówka) jako prezenty.

9 maja rozpoczęła się nasza japońska przygoda.

A jak tam było, opowiem Wam w kolejnych wpisach.