Kompleks świątyń na górze Shosha, został zbudowany w 966 roku przez Shōkū, przywódcę wyznawców sekty Tendai. Jego rzeźba z XI wieku znajduje się na terenie świątyni. Tyle o tym miejscu dowiemy się z Wikipedii.
Nazwa tego miejsca nic mi nie mówiła, za to doskonale znam to miejsce, za sprawą filmu „Ostatni samuraj” z Tomem Cruisem w roli głównej. Film opowiada historię opartą o powstanie samurajów z 1877 roku, nazywane powstaniem Saigo Takamoriego. Był to ostatni bunt zdeklasowanych wojowników, przeciwko reformom w duchu restauracji Meiji. W filmie wojownicy pod wodzą Kumamoto, dawnego nauczyciela cesarza Mutsuhito, podejmują zbrojny opór przed zmianami w armii.
Bohater grany przez Cruisa, to Nathan Algren, amerykańskim kapitan, weteran wojny secesyjnej, który ma szkolić japońskich żołnierzy w nowych technikach walki. Pomóc przenieść zachodnie wzorce do japońskiego wojska. Jednak w jednej z przegranych bitew zostaje pojmany i przetrzymywany przez zbuntowanych samurajów. Będąc w niewoli poznaje tajniki kodeksem bushido, kodeksu samurajów o wielowiekowej tradycji, uczy się ich sposobu walki i w końcu sam staje się samurajem. W niewoli mieszka on, … no właśnie i tu pojawia się obszar świątynny Engyō-ji. Tu kręcono większość scen pobytu kapitana Algrena w japońskiej wiosce.
Gdy dowiedziałam się, że to miejsce znajduje się w Himeji, kilkanaście minut autobusem od słynnego Zamku Białej Czapli, https://zycietopodroz.eu/zamek-himeji/ wiedziałam że muszę tam pojechać i poczuć energie tego miejsca.
Z Osaki do Himeji dojechałyśmy superszybkim pociągiem shinkansenem, osiąga on prędkość ponad 300 km/h, więc przejazd z jednym przystankiem w Kioto, trwał niecałą godzinę. Po wyjściu z dworca niemal od razu zobaczyłyśmy zamek, lecz my najpierw skierowałyśmy się na przystanek autobusowy. Ponieważ jak już pisałam, porozumiewanie się z Japończykami po angielski może mieć różne skutki, miałam zdjęcia głównych atrakcji w tym świątyń Engyo-ji. Pokazałyśmy panu fotkę, a on wskazał nam odpowiedni przystanek autobusowy.
Bilet kupuje się w automacie obok kierowcy, wrzucając odpowiednią kwotę do maszyny. Nie masz wyliczonych pieniędzy nic się nie martw, tuż obok jest drugi automat rozmieniający zarówno banknoty jak i bilon. Bilet kosztował 280 jenów, po 15 minutach dojechałyśmy pod dolną stację kolejki linowej. Jest to najszybszy sposób by dostać się w okolice świątyń, koszt 1300 jenów. Po kilku minutach dotarłyśmy do górnej stacji, tuż obok znajduje się kasa biletowa (wstęp 500 jenów) i wyruszyłyśmy w podróż do XIX wiecznej Japonii.
Engyō-ji
Cały obszar świątynny jest bardzo duży, znajdują się na nim liczne świątynie shinto oraz buddyjskie, budynki różnej użyteczności (restauracja, sklepik). Wokół szlaku prowadzącego do świątyń, rosną piękne, stare drzewa, widać że ten las rośnie w sposób naturalny, bez ingerencji człowiek. Po drodze mijałyśmy posągi Buddy, boddisatwów i shintoistycznych bogów oraz małe świątynie. Najbardziej zaskoczyły nas setki małych posążków, często ubranych w czerwone kamizelki, posadowione tuż przy drodze lub na przyległej skarpie. U ich podnóża znajdowały się kwiaty i różne drobiazgi.
Zanim dotarłyśmy do najsłynniejszych budowli, stromymi schodami weszłyśmy na teren świątyni buddyjskiej. Można tam zakupić przepowiednie, zapalić świecę lub zakręcić młynkiem modlitewnym. Aby wejść do środka obowiązkowo należy zdjąć buty. Następnie mijając posąg buddy dotarłyśmy do najbardziej znanego placu. Po zrobienia setek zdjęć, weszłyśmy do wnętrza budowli. Tu pokazane zostały zdjęcia ze scenami z filmu „Ostatni samuraj”, choć ku naszemu zdumieniu znacznie więcej było zdjęć z jakiejś japońskiej telenoweli. Wnętrze budynku kryje wystawę przedmiotów użytku codziennego, broni oraz fragmenty architektoniczne z poprzednich epok. Z tarasu na pierwszym piętrze, widać pozostałe zabudowania świątynne. Co ciekawe, a w Japonii normalne, na terenie świątyń buddyjskich, znajdują się elementy pochodzące z pradawnych wierzeń, które przetrwały do dziś – shinto. obie religie na przestrzeni wieków się przenikały i obecnie tworzą trudną do zrozumienia dla obcokrajowców mieszankę religijną.
Świątynie Engyō-ji mają swoja magię, nie zostały doprowadzone tu żadne media, jak prąd czy woda. Wszystko wygląda jak przed wiekami, dlatego tak często kręcone są tu filmy.
Podczas naszej wędrówki świeciło piękne słońce, lecz miejsce to ma niepowtarzalne piękno podczas mglistej pogody. Wówczas spowity mgłą las wraz z rzeźbami i świątyniami, tworzą atmosferę jak z tajemniczości. Ale to widziałam tylko na zdjęciach.
Powrót do cywilizacji kolejka w dół i następnie autobusem do Himeji, zakończył nasza pierwszą japońską wędrówkę.