Kolejny dzień w Kioto to Świątynia Fushimi, najstarsza i największa poświęcona bóstwu Inari. Jej początki sięgają 794 roku, a wg innych źródeł V wieku. Świątynia ta jest głównym centrum kultu bogini, podlega jej 32 000 innych mniejszych świątyń na obszarze całej Japonii.
Jak być może pamiętacie, prastarą japońską religią jest shinto. Wywodzi się ona od najstarszych wierzeń, gdy lud czcił wielu bogów oraz kami, modląc się przy świętych kamieniach, rzekach, wodospadach czy lasach. Wg shinto cesarz jest w linii prostej potomkiem bogini słońca i jako taki ma boską moc. Wiara ta mimo pomimo upływu wieków, nastania buddyzmu, nie przeminęła.
Japończycy połączyli liczne szkoły i doktryny buddyjskie z shinto. Obecnie niemal wszystkie świątynie na jednym terenie posiadają elementy charakterystyczna dla buddyzmu jak i shinto. Każde święte miejsce powinno być określone. Takim oznaczeniem, iż wkraczamy na teren święty są bramy Torii. Ich charakterystyczny kształt to dwa pionowe słupy z dwoma poprzecznymi. Najczęściej wykonane są z drewna i występują w kolorze cynobrowym (odcień pomarańczowego) lub szarym.
Światynia Fushimi Inari, poświęcona jest bogini Inari – patronce płodności, ryżu, sake i biznesu. Stara świątynia znajduje się na szczycie wzgórza, jak wiele świątyń w Japonii. Bardzo zaradni Japończycy by zapewnić sobie pomyślność w interesach zaczęli ustawiać w drodze na szczyt bramy Torii jako ofiarę.
Jeśli sądzicie, że miało to miejsce tylko wieki temu to jesteście w błędzie. Każdego roku powstają dziesiątki, a nawet setki nowych bram, fundowanych przez firmy, przedsiębiorstwa i osoby prywatne. Jest nawet oficjalny cennik takiej intencji. Najtańsza malutka brama to wydatek 175 000 JPY, a największa to 1 302 000 JPY (ok. 45 000 zł). Na każdej bramie znajduje się napis kto jest fundatorem bramy, część napisów jest w języku angielskim. Bram jest tak wiele, że tworzą tunele, którymi przechodzi się w drodze na szczyt.
By prośba szybciej dotarła do Bogini Inari, można dodatkowo wykorzystać pośredników, w przypadku tej bogini jest to lisek Zenko, który szybko zaniesie prośbę, czy intencję we właściwe ręce. Dlatego prócz bram Torii, na wzgórzu znajdują się setki pomników lisów, w różnych wielkościach.
Do Inari dojechałyśmy, jak to w Japonii, pociągiem. Ze stacji JR Kyoto do JR Inari przejazd trwał ok. 5 minut.
Spacerując wąskimi uliczkami, pełnymi straganów z miejscowymi smakołykami dotarłyśmy do bramy, która została postawiona w 1589 roku. Tu u podnóża góry, znajduje się reprezentacyjny teren Świątyni Fusimi Inari Taisha: Główna Świątynia, Sala Modlitewna oraz Brama Podwójna.
To miejsce jest odwiedzane zarówno przez turystów jak i japońskich pielgrzymów. Wiele osób miało na sobie tradycyjne japońskie kimona, odpowiednią fryzurę i makijaż. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałyśmy się, ze to turyści. W pobliżu wejścia znajduje się wiele wypożyczalni, gdzie za 1500-2000 JPY możemy pożyczyć tradycyjny strój i w takim ubraniu wdrapywać się na szczyt.
Po obejrzeniu dolnej części świątyni, dokonujemy rytualnego obmycia (ręce, usta), co przy otaczającym nas upale jest bardzo przyjemne i zaczynamy wspinaczkę na szczyt. Pierwsze bramy Torii są bardzo duże, pokonując kolejne schody doszłyśmy do rozwidlenia dróg, tzw Sonben Torii (tysiąc bram Torii) bramy są nieco mniejsze, lecz są tak gęsto ustawione, że tworzą cynobrowy tunel. Wybrałyśmy jeden z nich i powoli pokonywałyśmy kolejne schody. Mimo iż jest bardzo ciepła i słoneczna pogoda, odczuwa się lekki wiaterek, a w powietrze jest wilgotne. Cała trasa ma ok. 4 km długości i wchodzi się na szczyt na wysokości 322 m npm. Miejscami jest bardzo stromo, a w innych miejscach droga biegnie łagodnie.
Po drodze mijamy małe świątynie, zapalone świece i kadzidła, a w niektórych miejscach dary w postaci owoców i kwiatów, świadczą o tym, jak wiele osób zanosi swoje prośby do bogini. Przy kapliczkach zawieszono maleńkie Torii oraz ustawiono niezliczone figurki lisków, często poprzebierane w czerwone szaty. Czy w ten sposób intencja ma szybciej dotrzeć do bogini? Być może.
Gdy odczuwamy już trud setek schodów, trafiamy do punktu gdzie zostały zorganizowane miejsca postojowe dla strudzonych wędrowców z ławeczkami i małymi restauracjami. Najwięcej osób kupuje wodę oraz zieloną herbatę.
Po dotarciu na szczyt można podziwiać panoramę Kioto. A następnie… trzeba zacząć schodzić. Żeby nie iść tymi samymi ścieżkami, na pierwszym rozwidleniu skręcamy w prawo i tak wszystkie drogi prowadzą do świątyni u podnóża góry.
Część naszej trasy wiedzie przez bambusowy las, nie jest tak gęsty jak w Arashiyamie, lecz za to nie ma tu zbyt wielu turystów. Dopiero tu mogłyśmy w pełni cieszyć się urokiem tego miejsca. Strzeliste bambusy, biegnące niemal do słońca to piękny widok.
Mijając kolejne bramy, świątynie, posągi spotykamy dwie sympatyczne panie ubrane w kimona, które okazują się …. turystkami z Chin. Spacer pod górę w tradycyjnym japońskim stroju to nie lada wyzwanie, gdyż będąc tak ubraną, można zrobić bardzo małe kroki.
Powoli wróciłyśmy do rzeczywistości. Wśród licznych straganów, każda z nas znalazła coś do jedzenia, bo czeka nas dalsza droga.
Zwiedzanie Świątyni Inari, najlepiej połączyć z przejazdem do Uji i spacerku po królestwie najdroższej zielonej herbaty świata. Po szybkim obiedzie ruszyłyśmy do Uji.