Do świątyni dojechałyśmy autobusem miejskim, ponieważ miałyśmy w planie jeszcze inne zabytki, kupiłyśmy bilet całodniowy za 500 JPY. Właśnie w autobusie spotkała mnie największa niespodzianka podczas naszego pobytu w Japonii. Pojazd był częściowo zapełniony, wchodzą powiedziałam do dziewczyn “Dwa przystanki i będziemy się przesiadać” i usiadłam obok starszej Japonki. Pani spojrzała na mnie i zapytała
– Czy Pani mówi po polsku? Zatkało mnie, Japonka w autobusie mówiła idealną …..polszczyzną.
Okazało się, że Pani ma męża Polaka i mieszkała wiele lat w naszym kraju. Gdy na pytanie skąd jesteśmy, odpowiedziałam, że z Jeleniej Góry, odpowiedziała “Piękne miasto w Karkonoszach.” Wyobrażacie sobie moje zaskoczenie. Niestety nasza konwersacja szybko się skończyła, bo musiałyśmy wysiadać. I to nie był koniec moich japońskich pogawędek w tym dniu, ale po kolei…
Wysiadłyśmy z autobusu tuż przy wejściu na teren świątyni. Tłum był nieprawdopodobny, ponieważ każdy kto jest w Japonii prędzej czy później kieruje swoje kroki do Złotego Pawilonu. Dlaczego jest tak unikatowy? Bo zgodnie z nazwą jest złoty, a dokładnie pokryty złotymi płatkami.
Po kupieniu biletu wstępu, koszt 400 JPY, otrzymałyśmy piękny bilet i weszłyśmy na teren parku, okalający świątynie zen. Pięknie zagospodarowany ogród, pełen zieleni, kwiatów i formowanych roślin, jest idealnym otoczeniem dla tej niewielkiej budowli.
Budynek powstał w 1397 roku, ponieważ shogun Ashikaga Yoshimitsu potrzebował nowej siedziby. Złoty Pawilon posiada trzy kondygnacje, każda w innym stylu. Dolna to styl pałacowy, w niej odbywały się oficjalne spotkania. Środkowa w stylu rezydencji samurajów stanowiła dom właściciela i jego rodziny, a najwyższa została zbudowana w stylu chińskim i była miejscem medytacji shoguna. Na dachu umieszczono złotą figurę feniksa.
Yoshimitsu był bardzo religijny i po jego śmierci, zgodnie z wolą zmarłego, syn przekształcił budowlę w buddyjską świątynię.
Budynek kilkakrotnie był odbudowywany, ponieważ niszczyły go pożary i trzęsienia ziemi.
W 1950 roku świątynia została podpalona przez szalonego, młodego mnicha. Odbudowano ją pięć lat później, ale dopiero w 1987 roku pokryto płatkami złota. Od tego czasu stanowi najważniejszą atrakcję Kioto.
Spacerując parkowymi ścieżkami doszłyśmy do stawu Kyoko-chi, a w oddali dostrzegłyśmy skrzącą się w słońcu Złotą Świątynię.
Budynek robi niesamowite wrażenie. Dookoła ogromny tumy ludzi, ponieważ magia złota działa na turystów. Trzeba chwilkę poczekać by dostać się do barierki, tuż przy lustrze wody i już….. można zacząć pstrykać fotki. Niebieska woda, kwitnące fioletowe irysy i złoty budynek to najważniejsze ujęcie. Fotografujemy go z każdej strony.
Do budynku mogą wejść tylko buddyjscy mnisi, dlatego turyści mogą podziwiać piękno świątyni jedynie spacerując woków stawu. Spędziłyśmy dużo czasu na podziwianiu tego cudownego budynku, ponieważ to najważniejszy punkt naszego japońskiego programu. Po chwili udałyśmy się powoli w dalszy spacer po parku.
Na jednym z rozwidleń podszedł do mnie japoński uczeń z zeszytem w dłoni i zapytał po angielsku, czy może przeprowadzić ze mną wywiad. Jego trudna do zrozumienia wymowa i mój angielski, to było ciekawe doświadczenie. Pytania były proste:
Podczas naszej rozmowy chłopak bardzo się denerwował, ponieważ naszej rozmowie przysłuchiwała się jego nauczycielka angielskiego. Ogólnie rozmowa poszła całkiem dobrze i jemu i …. mnie. Powiedzieliśmy sobie część i poczułam, że zdałam jakiś egzamin.
Jakiś czas jeszcze spacerowałyśmy po parku, kierując się ku wyjściu. Czekała na nas kolejne świątynie i ogród suchego krajobrazu https://zycietopodroz.eu/swiatynia-ryoaji/
Kiedyś chętnie tu wrócę ….